"Nie Święci garnki lepią", ale zrobią dużo, żeby nie skończyć w toalecie. Część druga.

     Pora na drugą część tekstu omawiającego pracę ze Świętymi. Ostatnio (wiem to było dawno, obiecuję poprawę) wyjaśniałem o co w tym wszystkim chodzi i jak to. moim zdaniem, wszystko działa. To moje osobiste spojrzenie na temat wynikające z przemyśleń, długoletniej praktyki i rozmów z bardziej doświadczonymi praktykami (niektórzy czarują dłużej niż ja żyję). Ne mamy papieża i Urzędu Nauczycielskiego, więc nikt nie mówi nam jak mamy praktykować i jak wierzyć, ale wnioski mamy podobne. Trudno, żeby było inaczej skoro wszyscy praktykujemy to samo Rzemiosło w bardzo podobny sposób.

     W drugiej części będzie o tym jak w ogóle nawiązać relację ze Świętym i w jaki sposób czerpać z niej profity. To skomplikowany temat, bo w folk witchcraft to relacje, które często buduje się latami i trzeba się mocno napocić zanim będzie można zbierać owoce. Oczywiście są rytuały, które w teorii pozwalają na przejęcie kontroli nad Świętym i zmuszenie go do wykonania tzw. pracy, ale to dość skomplikowana magia, a i ostrzeżenia przed "straszliwą odpłatą i karą" nie biorą się znikąd. 

     Najpopularniejszą metodą budowania relacji ze Świętymi jest modlitwa. Trudna sprawa, bo dużo pisze się o tym, że modlimy się machinalnie, na odpierdol i w ogóle nie umiemy w modlitwę, bo nie o to w tym chodzi, żeby odklepać paciorek i iść spać. Jest w tym sporo prawdy, że modlitwa wiele osób nudzi, stąd popularność różnych, często dziwnych, grup modlitewnych, w których ludzie robią dziwne rzeczy np. rzucają się po podłodze i twierdzą, że wszedł w nie Duch Święty. Kościół katolicki jasno mówi jak ma taka modlitwa wyglądać i o co w niej chodzi - wizja przedstawiona w Katechizmie Kościoła Katolickiego jest dla wielu bardzo trudna do przyjęcia, bo zakłada, że musimy uznać naszą nicość i wykazać uległość:

"„Adorować Boga oznacza z szacunkiem i całkowitą uległością uznać „nicość stworzenia”, które istnieje jedynie dzięki Bogu. Adorować Boga oznacza wychwalać Go, wielbić i uniżać samego siebie – podobnie jak Maryja w „Magnificat” – wyznając z wdzięcznością, że On uczynił wielkie rzeczy i że święte jest Jego imię. Adoracja Jedynego Boga wyzwala człowieka z zamknięcia się w sobie, z niewoli grzechu i bałwochwalstwa świata” (KKK, 2097)"

     W folku to tak na szczęście nie wygląda ;)  Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Święci są potężniejsi od nas i należy im się szacunek, ale daleko owemu szacunkowi do uniżenia i całkowitej uległości. Celem modlitwy jest przeżycie duchowej przemiany, która realizuje się przez kontakt z istota wyższą. Nawiązanie kontaktu oczywiście też - jest dużo opisów snów, w których Święci mieli przemawiać do modlących się i udzielać porad. Modlitw jest pierdyliard różnych i na każdy temat - jak pisałem nawet taka na poświęcenie czołgu się znajdzie, jest więc z czego czerpać. To co zapożyczyliśmy z Kościoła wschodniego to cała bateria modlitw do rozmaitych Świętych. Akatysty są w cerkwi bardzo popularne, część z nich przetłumaczono nawet na język polski. Dla zainteresowanych podrzucam link z tłumaczeniami - klik
Używa się albo tradycyjnych tekstów, albo się je przerabia na ludową modłę dodając (czasami odejmując) różne rzeczy. Dodatkiem są przede wszystkim rytualne czynności (gesty, używanie rozmaitych narzędzi i tak dalej).

     W czasie moich wypraw na Bałkany modlimy się codziennie - najczęściej w czasie posiłku, bo to ten moment kiedy wszyscy są razem w kupie. W innych momentach dnia różnie z tym bywa. Zanim najmłodszy w towarzystwie wniesie żarełko i na stołach wyląduje pieczyste (bez mięsa nie da rady) obywa się modlitwa. Najczęściej krótka, ale wszyscy są skupieni i skoncentrowani na wytworzeniu group mindu i na pewno nikt nie traktuje tego mechanicznie jako przykrego obowiązku, który trzeba odpękać zanim będzie można się najeść. Są jeszcze modlitwy wieczorne - też się staramy zbierać w kupie. Jeżeli rytuały się przeciągają i ostatni kończy się późno, a jest przewidziana impreza (na ogół jest w planach - bądźmy szczerzy) to modlitwa wieczorna jest elementem ostatniego rytuału. Często dołączają do niej osoby, które nie przyszły na rytuał.

     Modlitwa przed posiłkiem to stały tekst - nie pamiętam nawet kto ją napisał i kiedy, ale bazuje luźno na jednej z modlitw kanonicznych. Jest krótka i dziękczynna, wyraża szacunek dla pracy osób, dzięki którym mamy pożywienie. Na ogół rozpoczyna ją osoba najstarsza stażem (potem ta najmłodsza serwuje jedzenie). Czasami jest tak, że ktoś chce powiedzieć coś od siebie. Pewnego razu wydeklamowane zostało coś takiego: "O Wielki Stwórco i X daj nam wszystko co dobre! Stwórco i święty Jerzy zmiażdż stopą swoją szyje naszych wrogów i udaremnij ich zamiary. Panie i Władco bądź nam pomocny, obróć zło w dobro. Wszyscy Święci chrońcie nas przed demonami. Amen". Nie wszystkim się spodobało to miażdżenie stopą, więc powróciliśmy do tradycyjnego tekstu.
Modlitwa wieczorna też jest na ogół jedna i ta sama. Bazuje na tekście jednej z modlitw powieczerza. Zawiera całą masę próśb, między innymi o to, żeby: "wszystkie  miasta  i  krainy,  zostały  zachowane  od  głodu, zarazy, trzęsienia ziemi, powodzi, ognia, miecza, napaści obcych plemion i walk bratobójczych". Dyskutowaliśmy jakiś czas temu odnośnie usunięcia w/w kawałka, ale zaraz potem przyszedł koronawirus i pomysł upadł ;)

     Ciąg dalszy nastąpi ;) Będzie o różnych technikach spotykanych współcześnie oraz takich już raczej nie stosowanych (między innymi o wydrapywaniu oczuf malowidłom i ikonom).

Komentarze